czwartek, 25 lutego 2010

IT:: Modern Solutions - świeże wrażenia

W wolnej chwili i dzięki istnieniu mailingu z CoduGuru udało mi się niemal w ostatniej chwili zapisać na konferencję IT:: Modern Solutions, która odbyła się w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego pod patronatem Polskiego Towarzystwa Informatycznego i firmy Microsoft. Za organizację wydarzenia wzięła się studencka organizacja AIESEC. No skoro już wiemy o czym mowa, to zmieniamy ton i podzielimy się wrażeniami z tego wydarzenia w luźny sposób i w miłej atmosferze.

Idąc tam, sam nie wiem czego się spodziewałem. Na pewno nie zgrai okularników w koszulach w kratę. Cholera, ja nie znam żadnego informatyka, który dokładnie tak wygląda. Spodziewałem się raczej młodych ludzi, radośnie przekazujących swoją wiedzę innym młodym ludziom. To oczekiwanie bez wątpienia się sprawdziło. Pozwólmy sobie jednak zacząć od początku, bo przyznam szczerze, że to pierwsze takie wydarzenie z moim udziałem i pierwszy post tego typu. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

Zacznijmy od agendy. Czekały mnie tam trzy sesje szkoleń poprzedzone wykładem o historii i przyszłości informatyki. Niestety nie udało mi się porwać pomysłem tego wydarzenia nikogo ze znajomych, przez co rozerwać się nie mogłem i musiałem wybrać po jednym szkoleniu z każdej sesji. Wybór nie był łatwy, jednak ostatecznie padło na:
  • Innowacje w Microsoft,
  • Jak dotrzeć do internautów z przekazem marketingowym? ePR, marketing szeptany i social media marketing,
  • Cloud Computing,

Informatyka - problemy rozwoju i niezrealizowane obietnice

 Jako wytrwały słuchacz rozpocząłem dzień od wykładu Pana Jarosława Demineta. Prelekcja pod tytułem Informatyka - problemy rozwoju i niezrealizowane obietnice, powodowała wstępnie mieszane uczucia. Szczerze mówiąc podejście miałem raczej jak do wykładu inauguracyjnego, czyli dużo o niczym. Biję się jednak w pierś, ponieważ gość z PTI w sposób zrozumiały i dość ciekawy opowiedział nie tylko o samej historii, ale również o podejściu do informatyki w jej początkach i oczekiwaniach jakim miała sprostać. Przedstawione zostało również zestawienie prognoz i omówione, które z nich zostały i w jakim stopniu zrealizowane do czasu obecnego. Prelegent podzielił się również z nami swoimi przemyśleniami na temat przyszłości, czy prognoz dla tych z oczekiwań, które jeszcze spełnione nie zostały. Największą nadzieją jego zdaniem mogą być automatycznie sterowane samochody, co najbardziej usprawni nasze życie. Widzieliśmy już coś takiego w Minority Report, czy I Robot, ludzie zawsze musieli pokazać, że to się nie do końca sprawdza, gdy jakiś wariat ma jednak kierownicę ;).

Najlepszy cytat z tej części? Chyba taki:
Zupełna klapa

Innowacje w Microsoft


Przechodzimy już do poważniejszej części. Przyjemniejszej i ciekawszej zarazem. Prezentacja na temat innowacji w firmie Microsoft zapowiadała się dla mnie ciekawie. W prawdzie nie do końca wiadomo było o czym będzie mowa, ale to i lepiej.

Na początek krótkie przedstawienie tematu, a następnie niezły w roli mówcy Jan Kleczkowski postanowił przedstawić alfabet Microsoft. Pomysł całkiem niezły na przedstawienie co najmniej kilku projektów, o których nie specjalnie wiele się słyszy, wśród tych, o których sieć brzęczy i huczy od miesięcy. Było o takich tytułach jak Deep Zoom, czy IE8 razem z MS ICE czy Natural User Interface. Pod tym ostatnim hasłem kryje się wielce oczekiwany Surface, Sphere i wreszcie (tam tam ta ram!) Natal. Tu już muszę popsuć wszystkim humor. Pierwszego nie przywieźli bo jest zajęte, drugie to prototyp, którego nikt jeszcze nie ma, a trzeciego w Polsce też jeszcze nie ma.

Istotną częścią było zapewne również zaprezentowanie Future Vision, czyli jak to Microsoft widzi świat za 10lat. Nie trudno zgadnąć, że nie jestem funboyem M$ i jestem do nich nastawiony sceptycznie. To co można było zobaczyć na krótkim filmie było fajne, ale i niepokojące. Osobiście dopatrzyłem się rozwiązań i pomysłów prezentowanych nie później jak rok temu przez takie firmy i organizacje jak Mozilla, Nokia czy eInk. Oczywiście wszędzie też MS Surface. O tak to jest super, każdy chce mieć to na ścianie, na oknie, na blacie w kawiarni, na lustrze, na karcie w samolocie, na... no nie wiem gdzie jeszcze. Ale w sumie, czemu nie. Tylko aby nie było jak w Babilon A.D. - Można przełączyć, ale nie wyłączyć. Na szczęście to taka wizja tylko i wypatrzone przeze mnie elementy to nie jest to będziemy wam wciskać przed innymi od Microsoft.

W prawdzie jeszcze nieśmiali i trochę niechętni do dyskusji słuchacze, jednak całość się nieco ożywiła i chwilowo było można doczekać się żywej dyskusji na jakiś temat. Mogło się podobać i podobało się mimo problemów z Win7 na maszynie.

Najlepszy cytat? O tutaj już trudno stwierdzić. Prelegent był w tym niezły, ale i sala nie gorsza. To może najpierw prelegent:
Sam robiłem te zdjęcia

(choć były to tapety z Win7)
A teraz coś z sali może:
Jest już coś takiego

na temat rozwiązania jak eInk i coś jeszcze:
Nie ma czym rzucić w telewizor

(musiałem jakoś skomentować projekt Natal)

Jak dotrzeć do internautów z przekazem marketingowym? ePR, marketing szeptany i social media marketing

No tutaj to już marketing, marketing i jeszcze raz marketing. W prawdzie sympatycznie i rzeczowo, ale nie moja działka. Poza przykładami największych i najfajniejszych wpadek w PR i marketingu kilku firm i przykładów super kampanii, to wiele nie wyniosłem. Justyna Dzieduszycka-Jędrach dwoiła się i troiła, aby zmieścić się w czasie i generalnie się jej udało, a materiału miała nie mało.

Bez wątpienia był to temat niezwykle ciekawy dla marketingowców i sądząc po liczbie przedstawicielek płci pięknej było tam ich dużo więcej niż informatyków. Dla mnie przykłady z króliczkiem były fajne. Jeszcze porównania w liczbach i kampanie, które sam widziałem opisane od wewnątrz i ich skutki. Niestety jakiejś wiedzy do wykorzystania w praktyce raczej nie wyniosłem. No nie za wiele na pewno. Może tyle, że poczułem się doceniany jako "członek blogosfery" przez branżę marketingową.

Najlepszy cytat? Chyba ten:
(...)nasza konkurencja, z którą współpracujemy.

Cloud Computing

Przechodzimy wreszcie do najciekawszej z mojego punktu widzenia części. Coś, na co czekałem i poszedłem dla własnej przyjemności. Idę tam i myślę: ktoś mi wreszcie wyjaśni co jest w tym temacie takiego nowatorskiego i czym się w tym można aż tak podniecać. Co ciekawe jak już siadłem i się zaczęło, to jeszcze okazało się, że jest będzie o gotowym rozwiązaniu, które już działa (wersja 1.0) i ktoś już w nie inwestuje kilka miliardów USD!

Marcin Borecki prowadził dość rzeczowo i również ciekawie. Całość interesująco zobrazowana na slajdach, całkiem dla laika, ale z ważnymi elementami technicznymi i żargonem. Czułem się wreszcie jak u siebie. Dowiedzieć się można było co w ramach tajemniczego jeszcze niedawno Azure Microsoft oferuje klientom. Jakie korzyści i jakie zagrożenia niesie ze sobą Outsourcing tego typu no i jak to jest teraz, a jak będzie za chwilę.

Najlepszy cytat?
Ja to muszę zapisać

Tutaj nagroda bez wątpienia przypada panu, który miał masę pytań i nie wiadomo skąd się pojawił. Dał całej sali masę radości i wprawił parę razy prelegenta w zakłopotanie. Na szczęście ten z niego świetnie wybrną za każdym razem.

Nie taki Microsoft straszny jak się umaluje


'To są koszulki dla pracowników'
Trzeba przyznać, że całe wydarzenie było zrobione dobrze i interesująco. Poza tym było dobrym miejscem do spotkania ciekawych ludzi, jak również zaopatrzenia się w gadżety. Sam wyniosłem 2 długopisy, notes i parę energy drinków, których od razu nie byłem w stanie tylu w siebie wlać. To ponoć nawet niezdrowo, bo potem siedzisz na wykładzie jak nakręcony i zamiast notować chcesz podyskutować ;). Do tego wygrani wyszli z książkami, Pakietami Office, czy laserowymi myszami od Microsoft. Muszę się pochwalić, że ja sam wygrałem książkę o ASP.NET, co trudne nie było. Przyda się już niedługo mam nadzieję.

Na zakończenie słowa do tych, co zdecydowali się inaczej spędzić czas jeśli mieli go trochę wolnego. Żałujcie. Możliwość rozwijania się w taki sposób i w doborowym towarzystwie jest dość cenna i była więcej warta niż czas tam spędzony. A ja osobiście żałuję, że nie mam do posta tak fajnych grafik jak były na slajdach ;).

Więcej o całym wydarzeniu można poczytać na stronie IT::Modern Solutions.

wtorek, 23 lutego 2010

J2ME: Canvas na pełnym ekranie

Pisząc pierwsze aplikacje można zauważyć, że nasz ekran zawiera stale pewne elementy interface'u telefonu. Na ogół na górze mamy stan sygnału, jakieś ikony, godzinę, poniżej dostęp do menu podręcznego, czy jakieś inne opcje menu. Telefony robią się coraz lepszymi komputerami, ale cholera te ekrany są ciągle malutkie.

Na szczęście wystarczy tworząc swój własny Canvas dodając go do ekranu ustawić go na pełny ekran. Można to właściwie zrobić w dowolnym miejscu. Najlepsze miejsce do tego, to chyba konstruktor. Korzystamy z jednej funkcji:

setFullScreenMode(true);

Według bloga z którego czerpałem inspirację (Devlin's LAB), występują z tą funkcją niestety problemy na telefonach Sony Ericsson P900 i P910.

piątek, 5 lutego 2010

Kurs pisania gier od zera?

Do napisania tego zainspirował mnie pewien komiks internetowy. Bohater paska zaszokowany całkami na analizie matematycznej, w myślach niemal rozpaczał, że chciał tylko nauczyć się tworzyć gry komputerowe. Rozglądając się po sieci znaleźć można setki prób podejścia do tego problemu i tysiące pytań stawianych przez ludzi z zapałem.

Kursy programowania

Biorąc pod uwagę z jaką pasją ludzie podchodzą do tworzenia gier, a z jaką inni do pisania o nich, prędzej czy później musiał powstać jakiś kurs odpowiadający na pytania młodych adeptów sztuk tajemnych. Wielu ludzi stara się podzielić swoją wiedzą ze światem, aby w ten sposób uczynić go lepszym. Problem polega na tym, że wielu z nich albo nie ma pojęcia o pisaniu, albo tak naprawdę o programowaniu.

W wielu publikacjach poruszana jest problematyka tylko jednego narzędzia, języka, czy biblioteki. W wielu przypadkach nikt nie uczy o paradygmatach, czy wzorcach. Dlaczego? Tak jest po prostu nudno. Łatwo kogoś zniechęcić mówiąc mu, że układy równań opisujących okręgi w układzie biegunowym będą mu niezbędne do opisania ruchu ramienia dźwigu w jego grze. Przecież gimnazjalista nawet nie wie co to jest układ współrzędnych biegunowych.

Podobnie ma się sprawa gdy pomyśleć kto nie raz takie kursy pisze. Czasem są to ambitni absolwenci, którzy mając wolną chwilę starają się przekazać w przystępny sposób zbierane latami doświadczenia. Znacznie częściej są to inni gimnazjaliści, którzy ze swoim zapałem, ambicjami i ciekawością zabrnęli w pewne miejsca, które pragną opisać innym gimnazjalistom.

Grafika ponad kodem

Można odnieść aktualnie błędne wrażenie, że grafika w grach zaczęła wyprzedzać inne elementy nie tylko w rozwoju, ale w swoim znaczeniu. Trwający wyścig zbrojeń w przykute uwagi powoduje, że kolejne światy zapierają dech w piersiach prawie do uduszenia. Nie ma więc się co uczyć programowania, czas brać się za grafikę.

Szczerze przyznam, nie mam pojęcia gdzie szkolą "profesjonalnych" grafików komputerowych. Zdaje mi się jednak, że razem z tymi, którzy piszą filtry górnoprzepustowe i pracują nad próbkowaniem w strumieniach audio przed ich rozpoznawaniem, czy klasyfikacją. No i znowu bez całek nie ma się co ruszać. Można oczywiście pięknie edytować grafikę przy pomocy PS, albo składać modele z wierzchołków jak nikt inny, ale bez wiedzy fizycznej, nawet nie ma co marzyć o realistycznym szkle.

Fizyka kwantowa w służbie hydraulika

To co porusza nas w grach niezmiernie i niezmiennie gdy pojawia się nowy tytuł, to realizm. To trafia nas tak mocno, że pozwala poczuć się jak w środku, jak w samym centrum wydarzeń. Do tego potrzeba nam refleksów na szybie Golfa, kaustyki na stole i wiatru poruszającego trawą i liśćmi. Przyda się jeszcze echo kroków w ciemnych tunelach i plusk płynącej wody. Wszystko to napędzane jest potężnymi silnikami fizycznymi ciągniętymi przez całki na równaniach różniczkowych. Ta fizyka opisana przez matematykę, zaklęta w algorytmy niesie kulę przez ściany, porusza spadające liście.

Jak pisać gry?

Wszystko powyżej nie wystarczy do napisania dobrej gry. Wystarczy do stworzenia symulatora pocisku, loga na stronę i kalkulatora naukowego. To czego na prawdę potrzeba dobrej grze komputerowej to idealny pomysł. Setki się ich już przewinęło, ale te najlepsze pamiętamy latami. Nie ma to przecież jak hydraulik na grzybkach. Jeśli znajdziesz swój pomysł, nie obawiaj się całek i macierzy. Nie debatuj nad wyższością OpenGL nad DX. Trzymaj się kurczowo swego i pracuj nad tym co masz. Dobry pomysł ubrany we właściwe środki może przyciągnąć więcej ludzi niż Call Of Duty, czy Diablo. Najwyżej skończysz pisząc książki, a nie gry.

Pozdrawiam serdecznie tych, co jeszcze siedzą w ławach i liczą na pigułę wiedzy o grach komputerowych. Najlepiej w wersji dla opornych i to prosto spod tablicy. Pamiętajcie koledzy, że te mniejsze pigułki trzeba właściwie dobrać i zaaplikować, a wszystko stanie się właściwe.