poniedziałek, 10 czerwca 2013

Moto: wrażenia z mototarg w Warszawie 08.06.2013

Miałem okazję wybrać się w sobotę na warszawski bazar motocyklowy. Była to moja pierwsza wizyta w tym miejscu, choć od 2 lat się zbierałem i cieszę się, że wreszcie mi się to udało. Pozwolę sobie opisać to wydarzenie pokrótce dla tych, co są ciekawi, lub jak ja zbierają się tam powoli, lecz bez dostatecznie silnej motywacji.

Bazar motocyklowy w Warszawie jest cykliczną imprezą odbywającą się na torze Służewiec (wjazd od strony ulicy Puławskiej). Odbywa się ona kilka razy do roku i jest skierowana do wszystkich chętnych nabyć dowolne przedmioty mniej lub bardziej związane z motocyklami, lub sprzedać to co nie jest nam potrzebne. Na miejscu znajdziemy całe maszyny, osprzęt, akcesoria, odzież, ale także całe stoiska jak z wyprzedaży garażowej. Przy okazji wypatrzyłem też stoiska usługowe. Mobilny serwis, gdzie można było na przykład wymienić olej i co najmniej jeden zakład wulkanizacyjny.

Wejście na bazar jest płatne i kosztowało nas po 12 złotych od osoby. Nie wydaje mi się to idealnym rozwiązaniem, ale biorąc pod uwagę, że jest to miejsce, gdzie trzeba się pojawić, przebolałem tą jedną pizzę, której nie będę miał okazji zjeść. Istnieje jeszcze możliwość wjechania na teren motocyklem, jednak kosztuje to dodatkowe 20pln i możliwe jest tylko z jednej strony. Biorąc pod uwagę, że nie było takiej potrzeby, zaoszczędziłem te parę złotych i zostawiłem maszynę na parkingu przed furtką, gdzie stało co najmniej dwadzieścia maszyn różnego rodzaju. Udało nam się znaleźć miejsce pod daszkiem, gdzie Ruda była osłonięta od słońca i ewentualnego deszczu.

Mój cel był prosty - naleźć gmole. Ruda ich jeszcze nie posiadała, a uważam je za co najmniej przydatne, jeśli nie niezbędne. Byłem też zainteresowany wszelkiego rodzaju akcesoriami, które mogą się przydać na wyprawach i dowolnymi elementami, które pomogą mi przy przesunięciu do przodu podpórek pasażera, bo aktualnie opierają się o sakwy. Zastanawiałem się jeszcze nad zakupem spodni. To ostatni element stroju, którego mi brakowało. Może nie mam jeszcze profesjonalnych butów na moto, ale moje Magnumy radzą sobie bardzo dobrze (przynajmniej moim zdaniem).

Zakup gmoli udał się bez problemu. Już przy wejściu znaleźliśmy stoisko Kuźni Motocyklowej. Mieliśmy też bardzo dużo szczęścia, ponieważ sprzedawca posiadał na stanie gmol przedni dla Yamahy XVS 650 i mogłem go nabyć od ręki. Razem z gmolem dostaliśmy kilka śrubek do montażu i przymocowaliśmy go zaraz po pożyczeniu kluczy od znajomego.

To co jeszcze można obejrzeć i może nawet przymierzyć na targu, to wszelkiej maści sakwy. W większości skórzane dzieła sztuki, ale widziałem też kufry plastikowe, metalowe czy sakwy tekstylne. Oczywiście w przypadku mojego motocykla skórzane rozwiązania są najbardziej adekwatne. Na jednym ze stoisk pozwoliłem sobie na wydanie 50pln na 2 mocowania na napoje wykonane z bydlęcej skóry. Powinny wytrzymać długo, a mieliśmy okazję się przekonać, że butelka w kieszeni całkowicie nie zdaje egzaminu.

Następny moto targ odbędzie się we wrześniu. Będzie to blisko końca sezonu, więc do tego czasu okaże się czy coś jest jeszcze potrzebne. Myślę, że się wybiorę. Nawet jeśli nic nie kupię, to wydatek na bilety nie jest aż tak duży, a zawsze jest szansa, że coś przydatnego, a nieplanowanego wpadnie w ręce. To trochę jak z zakupami w wykonaniu kobiet, ale na szczęście rzadko na takie chodzę.

Czytaj też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz