niedziela, 28 sierpnia 2011

Informatyk za kierownicą - ruszanie pod górę bez podpierania

Jazdy na kategorię B niestety idą jak po grudzie. Głównym problemem jest to, jak bardzo oblegana jest szkoła jazdy w okresie letnim. Miałem jednak tym razem sporo szczęścia, bo w ostatniej chwili instruktorowi wypadł kursant zaraz po mnie. Dzięki temu tym razem miałem aż 4 godziny jazdy. Był więc czas zarówno na kręcenie po mieście, trening parkowania, jak też kręcenie po placu manewrowym.

Na początek musiałem niestety mieć nieco pecha. Teoretycznie nie ma to bezpośredniego związku z samochodem, jednak miało wpływ na jazdę. Po drodze na spotkanie z instruktorem udało mi się uszkodzić rower. Po raz drugi w historii i po raz drugi w przeciągu roku udało mi się skasować blat na korbie w moim ostrym. Na szczęście tym razem sama korba nie uległa zniszczeniu. Najważniejszy jest skutek tego zdarzenia. Po pierwsze spóźniłem się około 10min na jazdy. Po drugie byłem zdenerwowany przez co miałem trudności z pełnym skupieniem na drodze i zacząłem robić głupie błędy podczas jazdy.

Na samym początku spotkania instruktor spytał mnie, jak dysponuję czasem. Dzięki temu, że nie pracuję jeszcze na etacie, a na zlecenia, to mogę dość swobodnie dysponować czasem. Okazało się, że mam szansę pojeździć dłużej. Takiej ofercie odmówić nie mogłem. Była dzięki temu szansa zrobić nieco więcej kilometrów. Dzięki temu też łatwiej się uspokoiłem, skupiłem w pełni na jeździe, co jest dla mnie bardzo ważne, bo nie mam jeszcze wyrobionych nawyków i o wszystkim muszę za kółkiem myśleć.

Na początek moim celem był plac manewrowy. Tym razem jechałem na plac w okolicy ulicy Obrońców Tobruku. Jest to bardzo duży plac manewrowy. Zdaje się, że większy niż ten, na którym zdaje się egzamin w WORD. Jest on w miarę równy, dzięki czemu łatwiej jest na nim o płynność jazdy podczas wykonywania manewrów z małą prędkością. Jak zawsze zacząłem od jazdy po łuku. Wychodzi mi ona coraz lepiej. Zdecydowanie łatwiej jest mi sterować samochodem wg pachołków i linii patrząc w lusterka. Mam jeszcze trudności z zaparkowaniem tyłem. Zdarza mi się oprzeć się o pachołek.

Drugi manewr ćwiczony podczas tych jazd to ruszanie pod górę. Martwiłem się nim, bo miałem wykonać go po raz pierwszy. Miałem już ten manewr podczas kursu na motocykl, ale choć podstawowe zasady są takie same, to jednak jest sporo różnic. Istotne jest w jaki sposób uczył mnie mój instruktor. Jego metoda opiera się na obserwowaniu maski samochodu. Cały manewr wygląda tak, że dodajesz gazu, odpuszczasz nieco sprzęgło i patrzysz na maskę samochodu. Gdy zacznie się podnosić, to dodajesz jeszcze trochę gazu i jeszcze trochę odpuszczasz sprzęgło i wtedy zwalniasz hamulec ręczny. Zaleta tego rozwiązania jest taka, że nie trzeba patrzeć na obrotomierz i ma się cały czas oko na to co dzieje się przed samochodem. To dość spora różnica względem ruszania motocyklem.

Pierwsze ruszanie pod górę poszło gładko. Potem na wyjeździe z placu manewrowego jest drugie. To o dziwo też poszło bardzo dobrze. Aż się zdziwiłem, bo obawiałem się jeszcze bardziej. Tam trzeba pilnować nie tylko maski, gazu, sprzęgła, ręcznego, ale jeszcze pieszych na chodniku, nadjeżdżających z lewej i prawidłowej trajektorii.

Warta opisania jest jeszcze jedna rzecz. Tym razem nie jeździłem Skodą Fabią. Uległa ona wypadkowi dzień wcześniej (spowodowany przez kursantkę). Jeździłem więc Toyotą Yaris. Podczas jazdy zapaliła się kontrolka oleju. Konieczne było sprawdzenie poziomu oleju i w razie potrzeby dolanie i potrzeba taka oczywiście zaszła. Dlatego też udaliśmy się do sklepu motoryzacyjnego w okolicy ulicy Łopuszańskiej. Tam najpierw miałem okazję zaparkować prostopadle, gdzie musiałem wjechać pod krawężnik. To wcale nie takie proste, jeśli się chce to zrobić płynnie i ostrożnie. Potem mogłem zajrzeć pod maskę Toyoty i zobaczyć co gdzie jest. Do silnika dolany został pełny 1litr oleju. Nie dało to za wiele. Spokojnie jeszcze ze 2 takie butelki można tam wlać.


Pokaż Jazdy B #9-#12 na większej mapie

Na koniec jeszcze mapka z przejazdu. Co ważne wykonana została przy pomocy MyTracks. Tym razem nie poprawiałem mapy po jej załadowaniu na serwer. Po pierwsze mi się nie chciało, a po drugie, to nie pokazałem ani razu jak wygląda ten śmietnik prosto po pomiarze. Da się zorientować po których drogach był przejazd, ale znaczniki często stoją poza drogą. Osobiście zastanawiam się, czy to tylko kwestia dokładności układu GPS w moim HTC, czy może jednak także mapy. Bo nie raz linia jest bardzo prosta, ale jest poza drogą z mapy. Na tyle na ile to wychodzi teraz, to mi wystarczy. No i te wspaniałe statystyki :).

Czytaj też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz