Podczas pierwszych dwóch godzin jazdy samochodem na kursie miałem okazję pokręcić się po parkingu na Łazienkowskiej, a na koniec zaparkować na placu Konstytucji. Na drugim spotkaniu, czyli godzinach #3 i #4 miałem możliwość wyjechać w okolice, gdzie odbywają się egzaminy z WORD Okęcie i poćwiczyć parkowanie prostopadłe przodem w miejscu, gdzie takie zadania odbywają się na egzaminie państwowym.
Po pierwszych godzinach jazd umówiłem się z przyjacielem na krótki trening. Dzięki jego uprzejmości miałem możliwość poćwiczyć nieco na bocznej drodze jego kochaną Toyotą Corollą. Ruszanie jego pojazdem szło mi zdecydowanie lepiej niż samochodem na kursie, więc po przejechaniu pewną dróżką gruntową w jedną i drugą stronę uznał, że przyda mi się trening z manewrów. Chyba najbardziej problematyczne dla kierowców są manewry do tyłu. Z jego pomocą parkowałem tyłem w 3 miejscach. Najpierw w polnej dróżce, gdzie głównym zagrożeniem były jakieś choinki, potem w innej drodze gruntowej, gdzie zagrożeniem był duży płot z jednej strony (dobry punkt odniesienia), a na koniec w jego bramie. Na ostatnim etapie zadania (poziom trudności insane) wszystko było zagrożeniem. Brama była wąska, osłonięta przez żywopłot, a wjazd był pod górkę. Przyznam się szczerze, że te ćwiczenia sporo mi pomogły. Na następnej jeździe byłem o wiele mniej zestresowany, bo skoro nie przestawiłem tamtej bramy, to na kursie też raczej nic nie rozwalę.
Tak jak poprzednio jazdę zaczynałem z placu Konstytucji. Trening z przyjacielem od razu mi się przydał, bo pierwszym etapem było wycofanie samochodu z wąskiej "alejki" na parkingu i włączenie do ruchu. Gdyby nie tamte ćwiczenia, teraz bym robił w portki przy tym ćwiczeniu i nie mógłbym się skupić, a tak wyszło całkiem nieźle. Niczego nie uszkodziłem, ale trochę za mało uważałem. Bez pomocy instruktora mógłbym się wpakować pod wjeżdżający na parking samochód, którego niestety nie za bardzo widziałem. Na rowerze tak ładnie wszystko widać, a w tej puszce jest nisko i ciągle coś zasłania. Nawet głupie sygnalizatory na skrzyżowaniu są zwykle zasłonięte przez jakiś element samochodu.
Pierwszy błąd podczas jazdy zdarzył mi się już na pierwszych światłach. Bogu dzięki, że jeżdżę na manualu. Podczas hamowania stopą udało mi się wcisnąć zarówno hamulec jak i gaz. Tak, mam wielkie stopy. Na szczęście miałem wciśnięte sprzęgło, dzięki czemu samochód po prostu zaryczał lekko przy zatrzymaniu. Gdyby to był automat, prawdopodobnie wjechałbym na czerwonym świetle na skrzyżowanie, tak jakoś pod nadjeżdżający tramwaj.
Najważniejszym elementem treningu tego dnia było parkowanie prostopadłe przodem. Podjechaliśmy na parking w okolicy ulicy Sierpińskiego i mogłem zacząć ćwiczyć. Większość razy było krzywo i za blisko drugiego samochodu. Dowiedziałem się przy okazji, że to czy stoję równo będzie oceniane nie tylko wg. krawężnika/linii, ale też innych samochodów. Szczególnie wtedy gdy linii oddzielających miejsca postojowe nie będzie. Ogólnie tak ze 2 razy udało mi się zaparkować idealnie. Może jeszcze ze 2 razy instruktor stwierdził, że by zaliczył. Najlepiej wyszło, gdy zatrzymałem się na miejscu wyłączonym jako podjazd do śmietnika. Była tam namalowana wyraźna "koperta" więc nie miałem żadnego problemu w nią wcelować.
Na końcu parkingu musiałem wykonać zawracanie z infrastrukturą z prawej. Wjechałem w miejsce parkingowe, a następnie musiałem wycofać. Z tyłu stał w innym miejscu parkingowym mały fioletowy Ford Ka. Cofałem na lusterka i widziałem jak moja Skoda kieruje się na tego Forda. Kiedy zatrzymałem się uznając, że zaraz w nią walnę okazało się, że jestem od niej kawał drogi. Lusterko wsteczne sporo oszukuje. Zdecydowanie lepiej w tej sytuacji odwrócić się i zerkać bezpośrednio przez tylną szybę, jeśli tylko się da.
Głównym moim problemem tego dnia było płynne ruszanie. Instruktor stwierdził w pewnym momencie, że na następnym spotkaniu pojedziemy na plac manewrowy trenować ruszanie i zatrzymywanie jak tak dalej pójdzie. Na szczęście po 15 minutach w korku na Żwirki i Wigury ruszanie zaczęło mi wychodzić lepiej. Przy okazji na Wawelskiej miałem po raz pierwszy podczas jazd do czynienia z bezpośrednim buractwem. Wrzucam kierunek, zaczynam wjeżdżać na prawy pas, aby zjechać na stację benzynową, a wtedy zza mnie wyrywa się na ten pas jakiś samochód i zaczyna mnie wyprzedzać. Ja zacząłem chować się na swój pas z powrotem, bo miałem miejsce i za mną było pusto. Wtedy zainterweniował mój instruktor. Skręcił kierownicę w prawo, abym zjechał jednak na prawy pas i strąbił tego człeka. Jak się okazało tamten kierowca również zjeżdżał na stację benzynową. Ja jestem jeszcze za mało doświadczony na trąbienie na kogokolwiek. Trzeba jednak było to zrobić, bo moja polityka usuwania się z drogi głupszemu w istocie prowadziła do tamowania ruchu z powodu zmniejszenia prędkości.
Pokaż Jazdy B #3-#4 na większej mapie
Było zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem. Już mniej się martwię o swoje postępy na kursie. Już sam pilnowałem z jaką prędkością mogę jechać. Instruktor nie musiał mi już mówić z jaką prędkością powinienem jechać. Sam pilnowałem znaków i zerkałem na prędkościomierz. Tylko ze 2 razy w zakręcie stwierdzał, kiedy powinienem zwolnić, bo było za szybko. Jestem spokojniejszy i odzyskuję pełną wiarę w to, że dobrze nauczę się obsługi samochodu w ruchu drogowym.
Czytaj też:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz