Jazdy motocyklowe od początku odbywały się na placu manewrowym. Byłem niemal pewien, że nikt na miasto mnie nie wypuści bez odpowiedniego przygotowania, choć miałem takie obawy. W przypadku samochodu pierwsze spotkanie miałem umówione na placu Konstytucji w Warszawie, więc byłem niemal pewien, że będę jeździł po mieście. Na miejscu okazało się, że nie ma za bardzo gdzie zostawić roweru, bo najbliższe stojaki są na placu Zbawiciela, lub na Hożej czy na Placu Politechniki. Przynajmniej takie stojaki miejskie. Na placu są barierki przy podjazdach dla niepełnosprawnych, jest parę słupków i latarń. W pobliżu jest jeszcze przynajmniej jedno miejsce gdzie da się postawić rower, ale nie wszyscy o takich miejscach wiedzą. Na Śniadeckich 17 (około 50m od placu) znajduje się nieco biur z małym parkingiem w podwórzu. Jest tam też stojak dla rowerów, który niestety nie jest przytwierdzony do ziemi, więc w obrębie podwórka zmienia czasem swoje położenie. Ważne, że jest w miejscu osłoniętym, gdzie będzie się pakował wyłącznie zorientowany i bezczelny złodziej.
Skoda Fabia |
Po spotkaniu z instruktorem i ustaleniem, że nie miałem za wiele kontaktu z samochodem, udaliśmy się na ulicę Łazienkowską na parking pod Torwarem. Tam zamieniliśmy się miejscami i przeszedłem do nauki. Podstawy miałem już w zasadzie omówione w ramach kursu teoretycznego i przygotowania ze znajomymi, ale i tak wszystko zostało omówione ponownie. Zarówno co gdzie się włącza, jak i co jak należy ustawić. Po wyregulowaniu wszystkiego zacząłem jazdę po placu. No może nieco przesadziłem z nazwą. Było to raczej taczanie się po parkingu w kółko. No cóż trzeba się nauczyć ruszać i zatrzymywać. Pierwsze ruszenie bez problemu, zatrzymanie też. Dzięki jazdom motocyklowym umiałem już ruszać bez gazu i wiedziałem, że hamulce są mocne w pojeździe. Od początku starałem się więc wykonywać manewry płynnie. No niestety zwykle płynne zatrzymanie kończyłem bardzo ostro dociskając hamulec. Manewr jak w rowerze, ale niestety tutaj nie za ładnie to wychodziło. Podobnie było też z ruszaniem po takim zatrzymaniu. Sprzęgło odpuszczałem nieco za szybko i samochód gasł. Stresowało to dodatkowo, ale to jak wywrotka na rowerze, czy nartach. Zdarza się i też trzeba tego doświadczyć.
W pewnym momencie instruktor uznał, że jest już nieźle. Wtedy zostałem wysłany na miasto. Stwierdziłem, że są dróżki do placu Konstytucji, które są mniej ruchliwe, więc dam radę, ale instruktor miał nieco inny plan. Zamiast w prawo na centrum dostałem polecenie jechać w lewo na ul. Czerniakowską. To mnie zmartwiło. Ruch tam jest duży, a ulica bardzo szeroka; wielopasmowa. Już włączenie się do ruchu wyszło mi raczej słabo. O wiele za wolno, ale ruszanie z gazem łatwe dla mnie jeszcze nie jest. Potem już przyszła jazda. Początek był trudny. Kierownica ma duży zakres ruchu i chwilę zajęło mi wyczuć, że delikatne jej ruchy też działają. Dostałem od razu uwagę na temat zbyt gwałtownych ruchów. Ruszanie ze świateł było zdecydowanie za późno i za wolno. Potem zmienianie biegów. Ta czynność na początku stwarzała mi sporo kłopotu. Zdarzyło mi się kilka razy zamiast 3ki wrzucić 5tkę.
Z Czerniakowskiej skręciłem w Witosa, przechodzącą później w Sikorskiego. Szukaliśmy tam jakiejś stacji benzynowej, gdzie będzie toaleta. Na Sikorskiego jest BP dość dobrze mi znane, ale jak na złość tego dnia toaletę mieli nieczynną. Miał mój instruktor pecha. Nie dość, że trafił na mnie, to jeszcze toalety nie można było znaleźć. Potem mieliśmy wyjazd ze stacji benzynowej. Prosta sprawa, jest tam długi pas rozbiegowy, ale jak na złość wtedy był zajęty przez jakieś małe autko na awaryjnych. Stanąłem za nim i grzecznie poczekałem. Skrzyżowanie z Sobieskiego przerwało niekończący się strumień aut i spokojnie włączyłem się do ruchu. Następny błąd miałem skręcając w Wilanowską. Wjechałem w przystanek zamiast na pas ruchu. Wykonując manewr zdawało mi się, że tam też jest pas rozbiegowy, więc chciałem być grzeczny i trzymać się prawej strony, a wyszło słabo. Dawno mnie tam nie było, to nie pamiętałem.
Z resztą mało pamiętałem. Jak jechałem na jazdę, to byłem wyluzowany, ale z każdym błędem byłem coraz bardziej zestresowany i coraz trudniej mi się myślało. Coraz mniej wiedziałem gdzie co jest i tak na przykład mało nie władowałem się na pas do skrętu w prawo, ponownie pod hasłem trzymania się prawej strony, co potem skończyłoby się zatamowaniem ruchu z powodu trudności z powrotem na właściwy pas.
Ogólnie tragedii nie było. Nie spowodowałem wypadku, nikogo nie zabiłem i przejechałem cały dystans. Spowodowałem jedną niebezpieczną sytuację gdy zacząłem za bardzo zjeżdżać na prawo i zacząłem wyjeżdżać ze swojego pasa. Na koniec jeszcze popełniłem błąd, bo zgodnie z nauką z teorii przed zmianą pasa zacząłem się upewniać jeszcze zanim włączyłem kierunkowskaz. Przez to musiałem zaczekać dłużej, bo autobus postanowił mnie wyprzedzić. Gdybym włączył kierunkowskaz miałbym praktycznie wolny pas. No i nie udało mi się za ładnie zaparkować. To był dopiero stresujący manewr. Małe miejsce parkingowe, a wokoło delikatne, polakierowane blaszane samochody ze szklanymi elementami. To się mogło skończyć źle.
Pokaż Jazdy B #1-#2 na większej mapie
Ostatecznie było więcej stresu niż było to warte. Muszę więcej wyluzować, ale to przyjdzie z czasem. Oby przed 10tą godziną jazdy, bo później będzie już strasznie głupio. Co do błędów, to nie wymieniłem ich wszystkich. Ciężko je zliczyć, ale sam większość widziałem. Najgorzej poczułem się na koniec. Przed ruszeniem na parkingu przy opisie gdzie co jest włączyłem, a potem wyłączyłem światła. Potem niestety zapomniałem w stresie je włączyć i całe to kółko po mieście jeździłem bez świateł. Taka porażka i nikt zupełnie nie dał mi znaku, że coś jest nie tak. Następnym razem będę bez wątpienia pamiętał.
Czytaj też:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz