Nieco o uczestnikach
Na miejscu pojawiłem się ze sporym wyprzedzeniem czasowym i nie byłem pierwszy. Nawet się z tego cieszyłem, bo bycie pierwszym byłoby dodatkowo stresujące. W końcu było to całkiem nowe środowisko. Najpierw podjechałem do biura, gdzie okazało się nie ma do czego przypiąć roweru. Rynny są przyklejone do budynku jak pnącza, a jedyny słupek w pobliżu to przystanek autobusowy. Słabe podparcie dla ramy jeśli nie chcemy nikomu przeszkadzać przy czytaniu rozkładu. Zaprowadziłem rower na parking z tyłu i wróciłem. Zły wybór kolejności, bo szybko okazało się, że zajęcia odbywają się w innym miejscu, a mianowicie w LO im. Kopernika na Bema. 2 kroki dalej, ale musiałem do tego dodać powrót po rower.Wracając do uczestników, to ok godziny 08:50 byłem jedynym przedstawicielem płci brzydkiej na całym kursie. Kurs zaczynał się około godziny 09:00 i do tego momentu pojawiło się jeszcze tylko kilku mężczyzn. Ostatecznie razem ze spóźnionymi było nas około 5ciu na sali. Wszyscy posiadacze kategorii B robiący kurs na A byli zwolnieni z części teoretycznej i parę osób z tego przywileju skorzystało. Trzeba powiedzieć, że nie było w tym nic dziwnego, a było to nawet korzystne, bo na sali została masa ładnych kobiet :).
Na koniec dość ciekawa kwestia. Poszukując szkoły auto widziałem oferty VIP Auto z serwisu zakupów grupowych, ale nie były one wcale takie super korzystne. Potem okazało się, że bezpośrednio z właścicielem negocjując uzyskałem bardzo korzystną cenę. Na kursie rano przy rejestracji okazało się, że jestem jedną z 2 osób, które nie korzystały z zakupów grupowych. Było to dla mnie bardzo ciekawe.
Materiały
Każdy uczestnik kursu otrzymał na wstępie przy rejestracji pakiet materiałów. Okazało się przy okazji parę ciekawych rzeczy. Po pierwsze byłem jedyną osobą na kurs A+B, a po drugie, że materiały są świeższe niż kebab na rogu. Dojechały równo ze mną do biura szkoły i były rozładowywane gdy ja poszukiwałem dobrego parkingu dla dzielnego rumaka.Oba pakiety składają się z kilku książeczek i jednej płyty z testami. Nic odkrywczego i rewolucyjnego, wszędzie jest podobnie. Najciekawsza chyba jest książeczka opisująca różne samochody egzaminacyjne. Na kilku obrazkach pokazany jest widok jaki czeka po podniesieniu pokrywy silnika, oraz jak wygląda kokpit. Dużo ważniejsze dla kursanta jest wyszczególnienie elementów zarówno pod maską jak też w środku. Poza tym to reszta już normalna.
Energetyczny wykładowca
Trudno będzie znaleźć coś do czego można się przyczepić w tej kwestii. Dominik, bo tak się przedstawił ten młody chłopak, nie tylko mówił ciekawie i nie nudził, ale przede wszystkim umiał odsiać rzeczy, które nikomu do niczego za bardzo się nie przydadzą.Nie tylko sucha teoria
Pierwsza część kursu obejmowała omówienie znaków. Do tego wykorzystane aktywnie zostały materiały. Jedna z książeczek zawierała wymienione znaki wraz z opisami i zgodnie z ich kolejnością zostały one omówione. Te mniej ważne zostały pominięte. Poza nazwami znaków omówione zostało szczegółowo ich znaczenie, sytuacje gdy można je spotkać oraz ich zasięg. Opisane zostały wszelkie anomalie w grupach znaków, czyli na przykład znak B-20 - pospolity znak STOP.Dalszy ciąg kursu został poprowadzony z pomocą materiałów na DVD. Zaprezentowane zostały krótkie filmy obrazujące różne sytuacje i przepisy drogowe. Filmików było zatrzęsienie i były pogrupowane w jakieś 20-30 rozdziałów o różnej tematyce. Chyba najwięcej można było dowiedzieć się z tych opisujących skrzyżowania równoległe. To jednak było głównie drugiego dnia. Z tej części najgorsze było:
zobaczmy jeszcze raz tę sytuacjęTen tekst miał się nam śnić po nocy, ale na szczęście jakoś mnie to ominęło.
Teoria miała trwać do godziny 17:00, ale całość minęło bardzo szybko. Uwinęliśmy się z materiałami, więc Dominik puścił nas wcześniej. Oczywiście nikt nie mówił, że będziemy tam siedzieć te 8h bez przerwy w ławkach. Tak średnio co godzinę była przerwa, a z każdej ktoś wracał spóźniony, a tak koło godziny 13:00 była jedna długa przerwa na posiłek. Spokojnie wystarczyła, aby przejść się do ulicy Wolskiej i zjeść w punkcie gastronomicznym. Ja tam osobiście miałem własną kanapkę i napój, więc byłem na miejscu i po zjedzeniu zanurzyłem się w lekturze materiałów.
Dzień drugi jeszcze krótszy
Na drugi dzień zaplanowane były głównie powtórka i omówienie kwestii skrzyżowań równorzędnych. To jest dość trudny temat, ale poszedł szybko. Ponownie przydały się filmiki z płyty, ale tym razem nie były tylko puszczane, ale służyły do rozdawania po sali pytań. Osobiście nie miałem z pytaniem problemu. Sytuacja na drodze była prosta. Zupełnie tak samo z pytaniami o znaki. Znałem odpowiedź na wszystkie, co wywołało u Dominika komentarz na ten tematja już wiem kto będzie znał odpowiedź
Dnia pierwszego okazało się, że w niedzielę (następnego dnia) czekają nas 2 atrakcje. Po pierwsze na godzinę 12 zapowiedziany został lekarz, a po drugie na pół godziny wcześniej zapowiedziany został egzamin wewnętrzny. Chyba łatwo wyobrazić sobie, że wywołało to u mnie stres. Poświęciłem cały wieczór na robienie testów, a przynajmniej tak długo, póki nie miałem 2x pod rząd testu wykonanego bezbłędnie. Ostatecznie okazało się, że jest ze mną nieźle, bo test na B z 2ma błędami (zaliczone), a na A bez błędów (tym bardziej zaliczone).
Jeździ się jednośladem, to się wie.Oczywiście czas był przewidziany dla jednego testu, ale 25 minut na 18 pytań zamkniętych to masa czasu na zrobienie 3 testów z zastanowieniem, a nie tylko 2.
Badania lekarskie, wizytówka i do widzenia
Całość zakończyła się badaniami lekarskimi. Przyjemność trwała około 10minut. Każdy zapraszany był pojedynczo, gdzie miły starszy lekarz pytał o leczenie i choroby, na koniec kazał czytać literki z tablicy i kończył gratulacjami. No był jeszcze po drodze test równowagi. Na złączonych nogach z zamkniętymi oczami jak głupek stało się z rękoma wyciągniętymi przed siebie. Czas się nieźle wtedy dłużył nim lekarz wydał następne polecenie. Można było pomyśleć, że zapomniał.Po przejściu badań jeszcze ostatnie spotkanie z Dominikiem, który objaśniał jak otrzymać przydział do instruktora na jazdy. Całość odbywa się przez SMSa z prośbą. Ja miałem kwestię nieco ułatwioną, bo numer do instruktora na A dostałem od razu. Wizytówki z numerem schowałem jak najcenniejszy artefakt i miło pożegnałem Dominika. Bardzo miły facet i trochę szkoda, że część teoretyczna się skończyła. Warto jednak pamiętać, że teraz będzie już tylko ciekawiej, bo czas na jazdy.
Materiał powstał na tyle późno, że już wiem kiedy będę jeździł pierwszy raz. Na motor mam jazdy 01.07, a na samochód 07.07. O jazdach będzie znacznie mniej do powiedzenia, więc ciekawostkami podzielę się zdecydowanie szybciej po nich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz