środa, 20 lipca 2011

Informatyk za kierownicą - pełne kółko na dwóch kółkach przez miasto

Wyjątkowo dobrze udało mi się poukładać godziny jazd na motocyklu. Najrzadziej co kilka dni mam po 2h co pozwala na bardzo rozsądne dawkowanie tej przyjemności. Teraz kiedy to piszę, czyli 20-07-2011 mam już wyjeżdżone 15h na motocyklu. Trochę przykro myśleć, że to się zaraz kończy, ale póki co wolę cieszyć się, bo mam już możliwość kręcenia po mieście. Tym razem wyjechałem na miasto prawie na godzinę i jeszcze bardziej mi się podobało.

W szkole VIP Auto, w której odbywam kurs A+B na motocyklu przeciętnie około 12 godziny wyjeżdża się na miasto na objazd tras egzaminacyjnych. Miałem nieco pecha, bo niestety mój instruktor był nieobecny na spotkaniu, na którym wyjeżdżałem godziny #12 i #13, więc dopiero na następnym spotkaniu udało mi się wyjechać na miasto na jakieś konkretne kółko. Tak jak poprzednio jechałem z instruktorem na jednej maszynie. Tym jednak razem wiedziałem już czego się spodziewać. Wiedziałem jakie są odczucia przy niskiej prędkości i jak się podpierać, aby było bezpieczniej. Przy mojej niewielkiej masie takie szczegóły mają ogromne znaczenie.

Yamaha YBR250 na której jeżdżę
Kiedy pierwszy raz wyjechałem na miasto samochodem bardzo się denerwowałem. W przypadku motocykla byłem nieźle przygotowany, więc nerwów praktycznie nie było. Powiem szczerze, że i bez tego przygotowania denerwowałbym się o wiele mniej niż w przypadku samochodu. Motocykl daje mi więcej pewności siebie dzięki lepszej widoczności, braku tłumienia dźwięków z otoczenia w takim stopniu jak samochód i dzięki mniejszym rozmiarom. To ostatnie jest nieco za wąsko określone. Nie dość, że motocykl jest krótszy i węższy, dzięki czemu na pasie łatwo się zmieścić, to jeszcze są to rozmiary bliższe tym, do których jestem przyzwyczajony.

Szczerze mówiąc to z roweru przeniosłem już pewne zachowania i nawyki na jazdę motocyklem i wychodzi to na dobre. Przykładowo odsuwanie się od brzegu jezdni w pobliżu skrzyżowania, unikanie jazdy po namalowanych/naklejonych pasach na jezdni (np. przejście dla pieszych), czy taka prosta rzecz jak odsuwanie się od brzegu jezdni w przypadku gdy przede mną widzę pojazd pragnący włączyć się do ruchu. Odruchowo staram się wtedy być nieco dalej od niego dla poprawy widoczności i dla zyskania większej przestrzeni w razie konieczności ucieczki. Instruktorowi się to na szczęście podobało.

Jedno co na egzaminie mogłoby spowodować problem, to fakt że przed skrzyżowaniem równoległym jedynie się rozejrzałem, a nie zatrzymałem się. Było całkiem pusto, ale egzaminator mógłby zgłosić co do tego wątpliwości. W kwestii samej jazdy, to miałem jeden raz problem z redukcją biegów. Zostałem nieco późno poinstruowany o konieczności skrętu w prawo. Powinienem redukować biegi hamując, ale jakoś tak wyszło, że skręciłem, a potem przyspieszałem z powrotem na 4ce, więc motocykl nagle stracił sporo swego zapału. Na egzaminie mogłoby to nawet zostać niezauważone z pojazdu za mną. Miejsce było takie, że oczywistym było, aby tam nie przyspieszać zbyt ostro. Tak z własnej obserwacji dodam, że nie był to jedyny moment z problemem redukowania biegów. Przy skręcie w lewo w pewnym momencie po zatrzymaniu nie mogłem z luzu wrzucić na 1kę. Strasznie głupie przez co straciłem jedną okazję do skrętu.


Pokaż Jazdy A #14-#15 na większej mapie

Przy okazji mapka z przejechaną trasą. Bardzo prostą i przyjemną. Były 2 krótkie postoje. Trasa w paru miejscach pokrywa się już z wariantami egzaminacyjnymi, o których postaram się wspomnieć następnym razem, bo wreszcie bardzo poważnie zacząłem je studiować i doszedłem do paru ciekawych wniosków.

Czytaj też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz