środa, 6 lipca 2011

Informatyk za kierownicą - pierwsze jazdy motocyklowe

 Z początkiem lipca wreszcie przeszedłem do konkretnej części mojego kursu na prawo jazdy. Na pierwszy ogień idą dwa kółka, a od 7 lipca także cztery. Zaczynam mieć dostęp do tego, dla czego przecierpiałem dwa dni w małej sali oglądając filmiki o przepisach, które na szczęście dawno znam. Mogę poczuć te miłe wibracje, ale co ważne nauczyć się nowych rzeczy. Jeśli ktoś myśli, że motocykl jest prosty, a jazda na nim to jak na rowerze, tylko nie trzeba kręcić, to zapraszam do lektury. Postaram się przedstawić argumenty, że tak jak ja się myli.

Pierwszą godzinę na motocyklu miałem umówioną na godzinę 19:00, jednak z przyczyn mi wówczas nieznanych została ona przeniesiona na godzinę 16:00. Tego dnia niestety od dłuższego czasu lało i nawet nie zbierało się, aby przestać. Biorąc pod uwagę takie warunki przesunięcie jazd na wcześniejszą godzinę to była bardzo dobra rzecz. Było jeszcze relatywnie ciepło i jaśniej. Jak dla całkiem zielonego użytkownika jednośladu, bo na określenie "motocyklista" jeszcze nie zasłużyłem, to spora różnica.

Na plac manewrowy jechałem bardzo zdenerwowany. Zupełnie nie wiedziałem co mnie czeka. Obawiałem się nieco, aby jaki instruktor luzak nie wygnał mnie na miasto po zrobieniu paru metrów na placu. Była to zarazem bardzo ekscytująca myśl, ale raczej zbyt ryzykowna sytuacja. Po dotarciu na plac trząsłem się zarówno z ekscytacji jak i z zimna, bo przemokłem do suchej nitki. Zanim odszukałem właściwą część placu i spotkałem się z instruktorem, musiałem wykręcić skarpetki i buty. No niestety pogoda była paskudna i nic nie zapowiadało zmiany na lepsze.

Yamaha YBR 125
Na początek zostałem posadzony na 125ccm. Dokładnie na Yamahę YBR 125. Niby byłem lekko zawiedziony, ale to była bardzo dobra decyzja ze strony instruktora Bartka. Nie miałem okazji jeździć na motorze, a 125tka jest lżejsza i nieco mniejsza. Z perspektywy egzaminu też jest to ważne, bo można dostać 125tkę do jazdy. Teoretycznie jest ona do egzaminu na A1, ale jak będzie wolna, to egzaminator może ją wybrać. Kurs zaczął się od ogólnego omówienia motocykla. Gdzie co jest, jak się włącza i co jak można sprawdzić. Na przykład takie rzeczy jak to, że światła mijania można sprawdzić dopiero po odpaleniu silnika i zapalą się one automatycznie, tak jak pozycyjne po przekręceniu kluczyka.

Yamaha YBR 250
Po nie do końca suchej teorii, zostałem posadzony na motorze na placu przy oponach i zaczęła się prawdziwa jazda. No i znowu nieco przesadzam. Zaczęła się nauka ruszania. Ja siedzę i wykonuję instrukcje. Instruktor patrzy stojąc obok i dokładnie mówi co mam robić. Tu właśnie zaczyna się ten element, że motocykl jest trudniejszy niż samochód. Kiedy pierwszy raz w życiu ruszałem samochodem wykonałem dokładnie instrukcje przyjaciela i ruszyłem. Bez problemu i powodując zadziwienie własne i kolegi. W przypadku motocykla niestety wyglądało to tak, że wykonywałem instrukcje, a motor gasł powodując jedynie coraz większe zdenerwowanie i zażenowanie. W końcu odpuszczałem sprzęgło tak wolno, że motor zaczynał z lekka poruszać się do przodu i za czwartym, albo piątym razem udało mi się ruszyć, aby zaraz się zatrzymać. Zatrzymanie było na szczęście w pełni zamierzone i wymagane.

Pierwsze godziny na placu to wyłącznie trening równowagi. W efekcie jest tylko jeżdżenie wokół opon i utrzymywanie się na maszynie. Generalnie nie wolno dodawać gazu. Zarówno jazda jak i ruszanie są na dole obrotów. To powoduje, że ruszanie jest trudniejsze, ale jazda jest bardzo spokojna i nie ma się czego obawiać. Jazda bez gazu na motorze na poziomej nawierzchni jest faktycznie łatwa i szybko zacząłem wyczuwać maszynę. Strach pojawił się raz, kiedy ręka mi się na manetce gazu przesunęła i w zakręcie zacząłem dodawać gazu. Bez trudu poradziłem sobie z zatrzymaniem się i opanowaniem sytuacji. To było faktycznie łatwe. Trudność podczas tych ćwiczeń polegała na utrzymaniu kierownicy. To wcale nie było takie proste. Kiedy nie umie się jeszcze odpowiednio balansować ciałem trzeba cały czas siłą trzymać kierownicę. Obiema rękami i na dodatek przy zawracaniu na kółku musiałem mocno się starać, aby od oporu wyprostować. W pozycji pełnego skrętu kierownica zdecydowanie łatwiej pozostaje, a to też nie sprzyjało równowadze.

Podobało mi się strasznie. Łatwo nie było, ale ja tam lubię wyzwania. Diodak stwierdził, że będzie mi się podobało do pierwszej gleby. Nie miałem jeszcze okazji tego sprawdzić, spędziłem na placu 6h bez gleby. Miałem jedynie okazję sprawdzić, że podnoszenie YBR250 jest trudne, gdy musiałem kobiecinie jednej pomóc podnieść motor.

Aktualnie mam już 6h jazdy za sobą. Pierwszego dnia spędziłem 2h na placu i strasznie zmarzłem i przemokłem do suchej nitki. Rozgrzałem się wracając do domu rowerem. Teraz wiem, że w strój trzeba będzie zainwestować i odpowiednio się ubierać. Cenne doświadczenie. Na późniejszych 4 godzinach robiłem już manewry egzaminacyjne. Jeździłem slalom, ósemkę i górkę. Ósemka od razu szła mi świetnie i raczej rzadko zdarzało mi się podparcie. Górka to niestety jeszcze trudne ćwiczenie. Motor mi gaśnie i się staczam nim ruszę. Nauczę się, formalnie mam jeszcze 6h na placu.

Grafiki motocykli pochodzą z serwisu katalog-motocykli.pl . Mają tam bardzo dobre informacje o wielu motocyklach. Warto tam zajrzeć jak chce się czegoś dowiedzieć o jakimś modelu.

Czytaj też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz