czwartek, 8 września 2011

Informatyk za kierownicą - ostatnie godziny na motocyklu

Część praktyczna kursu na prawo jazdy kategorii A składa się z 20 godzin jazd. W ramach dobrej praktyki około 12h odbywa się na placu, a pozostałe 8h składa się głównie z jazdy po mieście. Tym razem wpis na temat ostatnich 3h jazd na motocyklu po mieście. Ostatnich w ramach godzin planowych, ale nie ostatnich przed egzaminem. Była nie tylko okazja do ostatnich ćwiczeń w zakresie jazdy, ale do przećwiczenia samego egzaminu, komunikacji przez radio i samodzielnej jazdy na maszynie.

Dotychczasowe jazdy odbywałem z instruktorem na jednej maszynie. Tak było zdecydowanie prościej. Przed kursem bardzo się tego obawiałem, ale moje obawy okazały się bezpodstawne. Motocykl z instruktorem jest stabilniejszy (w końcu to pasażer z doświadczeniem) i jest zdecydowanie łatwiejsza komunikacja. Na ostatnią jazdę miałem jednak próbę generalną egzaminu, tak więc miałem możliwość przejechać się z samochodem towarzyszącym, a komunikacja była prowadzona przez radio i możliwa tylko w jedną stronę.

Już na samym początku okazało się, że radio nie jest zbyt dobre w komunikacji. Na placu nie było problemu, ale na mieście, w ruchu, jest sporo głośniej i były trudności w zrozumieniu poleceń. Nie jestem w ciemię bity, więc postanowiłem sobie radzić. Za każdym razem gdy słyszałem polecenie, nie tylko wsłuchiwałem się w nie z większym wysiłkiem, ale zaczynałem obserwować samochód instruktora. Jeśli wrzucał kierunek, znaczyło, że będziemy skręcać. Na egzaminie to nie przejdzie, ale tutaj wystarczyło. Przynajmniej robiłem tak do pierwszego postoju, gdzie ustaliliśmy, że słychać polecenia słabo i instruktor postanowił wydawać je 2 razy aby było łatwiej je odebrać.

Co do samej jazdy, to różnic trochę było. Przede wszystkim 21no konny silnik pracuje lepiej i łatwiej gdy na maszynie siedzi tylko jedna i to lekka osoba. Gorzej za to pracuje zawieszenie, co znaczy, że potrafiło mnie dość nieprzyjemnie podrzucać na dziurach. Przyspieszenie było jednak odczuwalnie lepsze, więc nie miałem problemu z odjechaniem ze świateł przed wszystkimi. Nie miałem też problemu z jazdę blisko ograniczenia prędkości, więc nikt mi nie mógł zarzucić wleczenia się i utrudniania ruchu.

Miałem nieco nieprzyjemną przygodę w jednym miejscu. Na skrzyżowaniu Łabiszyńskiej i trasy Toruńskiej, po zawróceniu po wschodniej stronie za skrzyżowaniem miałem przyjemność ruszyć ze świateł z 2ki a nie 1ki. Zatrzymałem się jako 2gi na światłach na czerwonym, a światła tam są długie, więc spokojnie wrzuciłem luz aby poprawić rękawiczki. Na przejściu dla pieszych zapaliło się czerwone, więc wrzucam 1kę i... i nic. No to dokrętka i druga próba i... i nic. No to na 2kę i na 1kę i... i nic. Zapala się pomarańczowe światło, więc ostatnia próba. Na 2kę, dokrętka i na 1kę i... i nic. Samochód przede mną odjeżdża ze świateł więc pozostało mi wrzucić z luzu na 2kę (skoro wchodziła) i odjeżdżać. Delikatnie ze sprzęgłem, nieco więcej gazu niż przy 1ce i się udało. Instruktor tego nawet nie zauważył, że coś się działo. To główna zaleta jazdy z pojazdem za mną.


Pokaż Jazdy A #18-#20 na większej mapie

Z przyjemnych rzeczy, to miałem okazję przekroczyć 50km/h. Na Jagiellońskiej w kierunku placu manewrowego jest ograniczenie do 60km/h więc mogłem spokojnie do tych 60km/h dokręcić i było to bardzo przyjemne. Pomimo faktu, że w czasie jazdy znowu zmokłem i było trochę zimno, to jazda z taką prędkością na 2 kółkach daje wiele przyjemności. 60km/h nie przekroczyłem, więc jak dotąd szybciej w życiu jechałem rowerem (62km/h), ale nie o bicie rekordów chodzi.

Czytaj też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz